III Obława na Wykusie

28 października 1943 r. miała się odbyć kolejna koncentracja Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury” na Wykusie. 26 października ściągnięto zespół, który zajmował się ochroną produkcji Stenów w Suchedniowie wraz z partią kolejnych 21 pistoletów. Na miejscu pozostał jedynie Bronisław Sianoszek „Bronek”. W kilka godzin po odtransportowaniu pistoletów do lasu, suchedniowska fabryka została otoczona przez Niemców. Jak wspominał tę chwilę Sianoszek: Cholera! Aż tylu? Niemcy rozsypali się po całym terenie z bronią gotową do strzału. Przemykają w różnych kierunkach fabryki. […]. Widzę przez szyby dużą grupę szwabów. Biegną spiralą żelaznych schodków umieszczonych na zewnętrznym murze fabryki.

Mimo, że cały teren został obstawiony ściśle przez żandarmerię „Bronek” dokonał rzeczy niesamowitej. Zdołał się wyrwać z pułapki, zabijając i raniąc kilku Niemców, a następnie dotrzeć na Wykus i zameldować o zaistniałej sytuacji. W nagrodę za męstwo „Ponury” ofiarował mu nowe buty! Szczęście miał również  „Korebko”, który przebywał w tym czasie w Warszawie, gdzie omawiał sprawy zorganizowania produkcji Stenów w stolicy.

Jednak uderzenie było bardzo dotkliwe. Zgrupowania utraciły źródło zaopatrzenia w tak potrzebną w działaniach partyzanckich broń maszynową. Tym bardziej rozczarowany był sam „Ponury”, który rozkręcenie produkcji w Suchedniowie mógł uważać za jedno ze swych największych osiągnięć. Jak wynika z meldunku, który wysłał pod koniec 1943 roku do Szefa Kedywu KG AK: „Korebko” przekazał do Zgrupowań 34 zmontowane Steny. Oprócz tego, dzięki rozdzieleniu konspiracyjnej produkcji między kilka zakładów z suchedniowskiej wpadki udało się uratować części składowe na 40 kolejnych sztuk. W meldunku zaznaczył także, że koszt produkcji pojedynczego Stena „Korebko” początkowo oceniał na 3500 złotych. Jednak wskutek potrzeb zakupu nowoczesnych maszyn, a także wliczając koszty wsypy z 26 października suma ta nieco wzrosła.

Na kilka dni przed planowaną koncentracją poszczególne Zgrupowania i mniejsze oddziały masowo ściągały na Wykus. Zjawiła się również Emilia Malessa „Marcysia”, która od pewnego czasu była już narzeczoną „Ponurego”. Według Józefy Stefanowskiej-Rybus: Ponury był bardzo męski i twardy, ostry i konkretny, ale były chwile, kiedy stawał się łagodny, ciepły, opiekuńczy, wesoły i dowcipny. […] Ponury podczas jej [Malessy – W.K.] wizyt był naturalnie podniecony, szarmancki i wesoły. Widać było, że kochał ją bardzo i chciał przyjmować szczególnie serdecznie i z honorami należytymi pani komendantowej.

Mimo wydarzeń w Suchedniowie „Ponury” nie obawiał się kolejnej obławy. Również ludzie, którzy przychodzili z terenu nie mieli żadnych niepokojących wieści o nienaturalnych ruchach wojsk niemieckich. Zwykle Niemcy rozpoczynali obławy wczesnym rankiem, jednak tym razem uderzenie nastąpiło około godziny 10. I to właśnie w dniu 28 października najbardziej zaskoczyło oddziały skupione na Wykusie. Była to pierwsza i jedyna obława na całość Zgrupowań „Ponurego”, podczas której Niemcy zdołali tak blisko podejść niezauważonymi. Jak wspomina były partyzant II Zgrupowania Tadeusz Barański „Tatar”: o ile druga obława to było starcie z wrogiem jak równy z równym, to trzecia obława, to było zaskoczenie całkowite i klęska oraz pewność, że zostaliśmy zdradzeni przez kogoś ze szczebla sztabowego.

Jako pierwszy walkę rozpoczął oddział ochrony radiostacji ppor. „Jacka”, kwaterujący w pewnym oddaleniu od Zgrupowań. Kiedy „Ponury” usłyszał strzały niezwłocznie wysłał patrol konny pod dowództwem wachm. „Tarzana” w celu rozpoznania sytuacji. „Tarzan” powrócił dość szybko i oznajmił, że idzie na nich potężna obława. Nad obozowiskiem krążyło w tym czasie kilka niemieckich samolotów. Komendant wydał rozkaz przedzierania się przez pierścień obławy.

Zgrupowania rozdzieliły się na trzy główne części. W skład pierwszej weszło Zgrupowanie II oraz część I. Druga składała się z reszty Zgrupowania I oraz całego III. Oddziały musiały siłą przebijać się przez niemieckie kordony, a nawet przypuszczać zmasowane ataki, co dawało największe rezultaty. Oprócz tego osobno przedzierał się „Ponury” wraz ze sztabem. Jak wspominał partyzant, który szedł w tej grupie: Nie ma czasu na obserwację, bo „Ponury” podrywa nas do szturmu. Kto ma, zakłada bagnet na lufę karabinu i chwyta w rękę granat. Z boku, przez huragan strzałów, słychać gromkie: „Hura! Hura!” I znów wybuchy granatów. „Ponury” woła: – Naprzód, chłopcy, nie wolno się nam cofnąć, i dalej: Teraz posuwamy się dość szybkim krokiem i dochodzimy wkrótce do szerokiego, piaszczystego traktu. […]. „Ponury” daje rozkaz zatrzymania się przed traktem, a następnie komenderuje: – W tył zwrot! Przechodzić trakt tyłem. Zastanawiające jest czy stosując powyższy fortel czerpał z wiedzy jaką nabył na kursach cichociemnych, czy to po prostu doświadczenie partyzanckie podpowiadało mu takie rozwiązanie.

Obława październikowa okazała się najtragiczniejszą w skutkach. W sumie Zgrupowania utraciły 11 żołnierzy. Do tego należy dodać jeszcze poległych z oddziału ochrony radiostacji, który został niemal doszczętnie zniszczony. Wysokość tychże strat jest różnie podawana w literaturze tematu. Bogdan Hillebrandt podaje liczbę 23 zabitych, Jerzy Oskar Stefanowski – 24, Wojciech Borzobohaty – 27, podobnie dr Cezary Chlebowski. W ręce niemieckie dostały się także przywiezione z Suchedniowa Steny, które drużyna ochronna „Ponurego” przestrzeliwała na szczycie Wykusu, na tzw. Kropce. Nie pomogło nawet rozrzucenie ich przez „Leszka Białego” po gęstych zaroślach jeżyn – Niemcy znaleźli wszystkie egzemplarze.

Straty nieprzyjaciela były jednak dużo wyższe. Według wywiadu komendy okręgu było około 100 zabitych i rannych. Natomiast źródła niemieckie podawały, że jedynie 7 żołnierzy odniosło rany. Uderzenie nosiło kryptonim „Memel”. Wzięło w nim udział około 4000 specjalnie do tego zadania przeszkolonych żołnierzy oraz policjantów z 17 pułku policji, 1 zmotoryzowanego batalionu żandarmerii, zapasowego batalionu wartowniczego SS oraz jednostki Wehrmachtu i lotnictwo. Jak można przeczytać w cytowanym już Raporcie półrocznym okręgu AK Radom z 29 lutego 1944 r.: 28 X 1943 w lasach starachowickich tropiono po raz drugi oddział Ponurego przy użyciu samolotów bombardujących i myśliwców.

Opracowano na podstawie: Wojciech Königsberg, Droga „Ponurego”. Rys biograficzny majora Jana Piwnika. Warszawa 2014.

Zdjęcia Tadeusz Rylski